niedziela, 6 października 2013

12.

Znów tu siedzę, ze łzami w oczach. I uświadamiam sobie, że wszystko się kiedyś kończy. Niektóre rzeczy nawet szybciej niż myśleliśmy. Zdecydowanie za szybko. Krzyczę, że się nie poddam, że pójdę na przód. Nic z tego, nie potrafię. Wciąż oglądam się za siebie. Widzę tam cień, czasem kilka. Rozpoznaję twarze. Rozmyte, zamazane, jak we mgle. A co jeśli pewnego dnia zapomnę jak oddychać? I już nie będę wiedziała jak złapać tlen i co zrobić by przeżyć. Już nie rozróżniam rzeczywistości od fikcji. Już nie czuję ziemii pod nogami. Nie potrafię się z tym uporać, nie ważne jak bardzo bym chciała. Tak bardzo próbuję, ale po co? Czy to nie czas aby odpuścić i przestać tupać nogami jak niezadowolone dziecko? Wciąż mam wrażenie, że oczekuję od życia za wiele, że powinnam przestać gonić tylko to co najlepsze wciąż potykając się po drodze, tylko zwolnić, rozejrzeć się. Droga zaczyna płonąć i już nie widzisz skrótów, czy rozwidleń, bo przyspieszasz i uciekasz. I stajesz się tym, kogo tak bardzo nienawidzisz.

niedziela, 1 września 2013

11.

'Pamiętaj, niektóre rzeczy są bliżej niż Ci się wydają'

Inteligentne, prawda? Kolejna mądra rada ode mnie. Ale dlaczego ja nigdy nie słucham tych mądrych rad? W końcu ludzie widzą we mnie inną osobę. To, czego tak bardzo pragnęłam. Ale nigdy nie zastanawiałam się czego nie dostrzegam w moim życiu. Potrzebowałam dzisiejszego dnia. Tak na prawdę 20 sekund by to dokładnie pojąć. I w końcu zobaczyłam że ta osoba stoi cały czas przede mną. Cały czas taki sam. Nikt obcy, nikt nowy. Zna mnie na wylot. Pamięta, kiedy uczyłam się malować paznokcie jako mała kobietka, albo odkrywać wszystkie zakazane rzeczy. Jak uśmiechałam się gdy mnie łaskotał i smuciłam gdy nie zwracał na mnie uwagi. On wciąż tu był. Może to najwyższy czas, bym w jego oczach też była kobietą, tą którą dzisiaj dostrzegł. Czas pokaże. Nie ucieknę, bo też wciąż tu jestem.

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

10.

Potrzebuję czasu. Więcej czasu na przemyślenia. Aby nauczyć się odróżniać dobro od zła. Aby nauczyć się kochać, ufać. Dlaczego to takie trudne? Ludzie nie są przezroczyści. Nie można ich przejrzeć na wylot. Muszę odpocząć. Kolejna przerwa. Już nie. Skończył mi się czas, a nie mam do kąd się udać. Te pustki wokoło mnie przerażają. Już nie umiem się odezwać. Nie umiem być szczera jak kiedyś. A może właśnie ta szczerość mnie przeraża. Już nikt nie ma siły kłamać. Wypalamy się. Już dosyć. Wciąż próbuję, ale czy chcę aby było jak dawniej? Może ta droga dobiegła końca. Czy mam siłę wybaczyć po raz kolejny? Każdy zawodzi. Ja też, wiem. Nie da się naprawić świata, który jest tak bardzo zniszczony, poszarpany. Nie wiem czy mam czekać, czy powinnam już ruszyć dalej. A co jeśli minę się z celem? A może tylko na tyle zasłużyłam. Może nie mam już na co czekać. Próbuję się wciąż dobić do tych drzwi. Zastanawiam się czy ktoś za nimi jest. Czy ktoś też próbuje się dostać na tą drugą stronę. Czy ktoś też czasem myśli o mnie?Może nie jestem sama, ale nie umiem tego dostrzec. Znów ogarnięta przez nicość. Bądź tam, proszę. Kimkolwiek jesteś, bądź.

9.

Napisać, nie napisać?
Co się ze mną dzieje?
Nieśmiałość, właściwie nieuzasadniona.
No napisz w końcu!
Co jeśli to tylko złudzenie?
A może to początek czegoś wielkiego?
Więc zacznijmy.
Wciąż oczekuję.

Z dreszczykiem na przedramionach i cała w emocjach czekam na zieloną kropkę, ale po co? Nie, to chore. Oderwij się, zacznij żyć. Nie. Obsesja. Pożądanie.

Minąłeś mnie dziś na ulicy. Nic nadzwyczajnego. Z pozoru. Podniosłeś wzrok i nagle para kocich oczu przechwyciła moje. Niepewne. Tłum nas przygniatał, ale on nas tu sprowadził. Już blisko. Muśnięcia, minięcia, spojrzenia. Próbuję zawrócić. Coś mnie powstrzymuje. Zamarłam. Czy to strach? I płynę dalej razem z tłumem.

sobota, 24 sierpnia 2013

****

...

kiedy nadzieja twoje imię nosi
a serce o wybawienie wciąż błaga
myśli wciąż płyną nieustannie
mój dotyk twoje ciało o krok
już słyszę twój oddech
a mój wciąż niespokojny
twój palec muska mój bok
każda myśl między nami
wplątałeś dłoń w moje włosy
i złapałeś mój oddech
ociepliłeś uspokoiłeś
moje obcasy
zaczepione o twój pasek
opleciony nogami
patrzysz mi w oczy
już się nie boję
milczę
już dobrze
jestem tutaj
to dopiero początek
przedstawiłeś się

czwartek, 22 sierpnia 2013

8.

Zanim zaczniesz czytać włącz 9 w odtwarzaczu.


Wygrałam z samotnością. Potem usiadłam na ławce i odblokowałam telefon. Znowu wpatrywałam się w te uśmiechnięte oczy, ale to tylko kilka pikseli. Nie, to samotność wygrała ze mną. Odpaliłam kolejnego papierosa. Nienawidzę tego. Dym mieszał się we mnie. Przesiąkał wątrobę. Dusił łzy, ale chociaż niewiadomo jak bardzo bym chciała, nie dusił tej pustki. Jedynie wypalał ją jeszcze bardziej. Nieustające urojenia, że jesteś gdzieś obok. Przyjdziesz i powiesz, że będzie dobrze. Nie odejdziesz. W głowie cały czas dźwięczały mi twoje słowa. Echo nie ustawało, były coraz głośniejsze. "Nigdy nie myślałem, że jeszcze Cie spotkam, że będę wtedy najszczęśliwszą osobą na świecie." Następnego dnia zniknął bez śladu. Został tylko list.

''Przepraszam. Za wszystko. Za to, że się pojawiłem. Wiem, że namąciłem, ale zapomnisz, bo jesteś najsilniejszą osobą jaką znam. Nie chciałem, żeby tak było. To wszystko mnie przerosło. Nie dałem rady. Wiedz, że dzięki Tobie przeżyłem najpiękniejsze 3 dni mojego życia. Nigdy nie myślałem, że jeszcze Cie spotkam, że będę wtedy najszczęśliwszą osobą na świecie. Nigdy o Tobie nie zapomnę, bo nie potrafię wymazać tych chwil, które spędziłem z Tobą.

Przepraszam
x.

Nie płakałam, już nie potrafiłam. Dlaczego tak było? Wciąż tego nie rozumiałam. Dlaczego o to nie walczył? Ciarki rozeszły się po całym moim ciele. Wciąż trzymałam w ręku dogasającego papierosa. Nie czułam jak parzył moje opuszki. Zapatrzona w pustkę wciąż nie rozumiałam tego. Przechodzący chłopak spojrzał na mnie dziwnie. Spojrzał, ale tylko na ciało. Było puste. Odezwał się, ale nic nie słyszałam. Mnie tu już nie ma. Część już dawno odeszła. Druga część dogasała razem z papierosem.

środa, 21 sierpnia 2013

7.

Dzień 5 - brak natchnienia, brak weny.

Gdybyście tydzień temu powiedzieli mi, że założę bloga, ludzie będą to czytać i będą mnie wspierać jak nigdy do tąd - pewnie bym nie uwierzyła. Ludzie mnie chwalą, ale za to co widzą. Nie znają całej prawdy. A może to ja siebie widzę z tej gorszej strony. I to nie chodzi o depresję i samodestrukcyjne myśli. Po prostu nie doceniamy siebie. Nie umiemy przyjmować pochwał, a zamiast cieszyć się dobrym słowem gubimy się w szukaniu odpowiedniej reakcji i dobieraniu fałszywego uśmiechu. Zwykłe dziękuję wydaje się być nie na miejscu. Może mamy to po prostu zakorzenione w mózgu od urodzenia. Żyć w cieniu, nie wychylać się, nie dawać nic od siebie, budować samemu swoje życie. Ale wystarczy zwykły uśmiech nieznajomego w autobusie, przepuszczenie kobiety w drzwiach, czy podanie godziny staruszce z rozbitym zegarkiem. I tu nie chodzi o dobroczynność i bycie Matką Teresą XXI wieku. Te drobne rzeczy przecież osładzają codzienność, więć dlaczego nie osłodzić jej innym?

Wiem, nie zawsze się wygrywa. Nie zawsze są powody do radości, ale musimy być twardzi. To nie jest łatwe, ani proste, ale nie jesteśmy sami, bo może w ten gorszy dzień ktoś inny osłodzi nasze smutki i da nam siłę by walczyć. Bo póki jest jakikolwiek cień nadziei nie możemy odpuszczać. Może nie tylko ja patrzę na wszystko od tej "gorszej" strony. Bywa, że troche czasu daje nam inne spojrzenie na sytuację i rzeczy które spędzały nam sen z powiek przestają być ważne.

Co po nas zostanie, gdy nie staramy się zostawić czegokolwiek po sobie?

Ukrywamy się. Często dla własnej wygody, często by nie zranić bliskich. Oddalamy się od siebie w strachu przed zranieniem tej drugiej osoby. Potem coraz rzadziej rozmawiamy o rzeczach naprawdę ważnych, a rozmowy ograniczają się do standardowego  pytania o pogodę. Czy warto uciekać, aby chronić innych. Robimy rzeczy, które krzywdzą niewspółmiernie bardziej niż szczera rozmowa. A gdy 1 listopada stoimy nad zimną płytą nagrobną uświadamiamy sobie, że popełniliśmy największy błąd w życiu, a teraz płaczemy za osobą, która żyła w kłamstwie i która nic o nas nie wiedziała. Przez nas, bo my jej na to pozwalaliśmy mamiąc ją, odcinając, mówiąc " tak, wszystko ok". I kochamy złudzenie, a łzy ciekną z przyzwyczajenia.




dziękuję wam wszystkim. po takim poście nie wyobrażam sobie tego nie zrobić. cały dzień go męczyłam, więc mam nadzieję, że wymęczyłam w miare ok. no i miłego czytania życzę :)